Dużo mówię o tym jak działa uważność i życzliwość dla siebie. Uczę tego, aby być dla siebie dobrą. Tylko od samego słuchania o tym niewiele się zmieni ;). Potrzeba zacząć wprowadzać to w życie. Stopniowo. Krok po kroku. I co się dzieje, gdy zaczynasz wprowadzać to w życie?

Ostatnio, w krótkim odstępie czasu, otrzymałam od Was kilka różnych historii, które wspaniale ukazują potęgę uważności i życzliwości dla siebie w praktyce. I za zgodą autorek, dzielę się z Wami ich historiami! 

Oto jak wygląda uważność i życzliwość w praktyce Waszymi oczami.

KAMILA – życzliwość dla swojego bólu.

„Chciałam się z Tobą również podzielić swoim przypadkiem z ostatnich dni, może to też będzie przydatne dla innych, że uważność i empatia dla siebie naprawdę działa.

Mam 48 lat i ostatnio moja mama bardzo naruszyła moje granice. Poczułam się znowu, jak małe dziecko, które trzeba przywołać do porządku. Rozkwitło poczucie winy, ale też bardzo mocno czułam, że to nie jest ok, że to było mocno naruszające moją wolność osobistą, odebrałam to, jako próbę narzucenia mi swojego światopoglądu. W myślach prowadziłam niekończące się rozmowy z mamą…

Z doświadczenia wiedziałam, że nie posłuży to mojemu ciału i duszy. Opiekowałam się sobą, zobaczyłam w komunikacie mamy jej niezaspokojone potrzeby, utuliłam siebie, swoje emocje, dbałam o siebie, rozmawiałam ze sobą tak z życzliwością. I tak dwa dni. Na trzeci dzień wstałam z bólem praktycznie w całym ciele, barki, ramiona, szyja, nasilający się ból głowy, pomyślałam sobie: no jednak wylazło to wszystko, chyba za mało było tej czułości.

W pracy nie mogłam znaleźć sobie miejsca, to zimno, to gorąco, otwieranie okna, spokojne oddychanie przeponowe, delikatne rozciąganie bolących ramion, picie wody, masaż głowy. Koleżanki z biura ze spokojem obserwowały moje praktyki, a ja pragnęłam tylko, żeby już była 15, żeby iść do domu i resztę dnia spędzić pod kocykiem. Ale podczas tych różnych delikatnych zabiegów z ciałem znowu dawałam dużo empatii i życzliwości swoim uczuciom, potrzebom. Bez krytyki, bez popędzania, po prostu przyzwolenie, że to jest dla mnie bardzo trudny czas i potrzebuję dać sobie wsparcie.

I tak po kilku godzinach opiekowania się sobą w pewnym momencie wszystko odeszło, ból ciała i duszy minął. I zamiast kocyka i kanapy zaraz po pracy była energia, radość, wspaniały trening biegowy, zauważenie, że jest piękna pogoda i jeszcze mnóstwo pozytywnych rzeczy.

Aktualnie jestem już na etapie, że mam świadomość, że uważność i empatia dla siebie działają. Wiem, że mój oddech jest zawsze przy mnie. Wiem też, że to nie jest proste i szybkie, że, tak jak w moim ostatnim przypadku, czasami potrzeba naprawdę dużo czasu. Ale ja już nie chcę załatwiać wszystkiego tabletką, ignorując sygnały, które wysyła moje ciało. Nie było łatwo do tego dojść, tak jak u ciebie, sam proces otwarcia się na to, że można inaczej trwał kilka dobrych lat. A później szukanie technik dobrych dla mnie. Dalej szukam, uczę się,  i cieszę się, że jestem w tej drodze, że już nie dla mnie jest powrót do dawnej „siebie”. Dziękuję jeszcze raz za ważne treści.”

OLGA – oddychanie w stresujących sytuacjach.

„Przypomniało mi się, jak byłam w Redzie, w Aquaparku i chciałam popływać z rekinami. I można było tego dokonać albo patrząc przez szybę albo płynąc w takim kółku-pontonie. Najpierw wybrałam opcję przez szybę, a potem niestety usiadłam na to koło.

Wjechałem w tunel, który miał nurt i był zamknięty z każdej strony. Płynęłam coraz szybciej po zakrętach i nic nie mogłam zrobić (ani się zatrzymać, ani zejść ani sterować). Najpierw się bardzo wystraszyłam, o Synka w brzuchu (byłam w 6miesiącu ciąży), o ilość kortyzolu, który Mu właśnie dostarczyłam.

A po chwili przyszło olśnienie – co robi w tej sytuacji Ania? Co robiła na szpitalnym korytarzu, czekając na swojego Synka podczas super stresującej sytuacji? Oddychała, była tu i teraz, w chwili obecnej.

Zaczęłam więc oddychać, pomyślałam, to minie za chwilę, mogę tylko to przyjąć, przeczekać i spróbować poddać się temu nurtowi – nie walczyć, nie napinać mięśni i tym bardziej brzucha.

Poczułam, że płynę, ale jestem obecna, spokojniejsza, bez napięcia mięśniowego. Przeprosiłam Synka w brzuchu za wrażenia. I wróciłam w miejsce oglądania rekinów za szybą :).

Po raz pierwszy przekonałam się, na takim namacalnym poziomie, czym jest uważność i że mogę z niej korzystać w podbramkowej sytuacji i nie tylko.

Cała ta historia jest o tym, że cieszę się, że trafiłam na Ciebie i że korzystam także z Twoich historii, kiedy mam stresującą sytuację – nie pamiętam wiedzy, tylko Twoją historię, bo jest mi bliska emocjonalnie (też się bałam i też nie mogłam nic zrobić – jak Ty na szpitalnym korytarzu).

Za to, że się takimi historiami dzielisz również z serca dziękuję.”

ELA – radzenie sobie z silnymi emocjami.

„Pamiętam jedno popołudnie, które było dla mnie bardzo emocjonalnie ciężkie i nie mogłam się tego stanu z siebie wyzbyć. Zamknęłam się w sypialni, bo czułam, że ciężko jest mi nad sobą zapanować i chciałam sobie jakoś pomóc. Postanowiłam zrobić kilka medytacji z Ani kursu wspierających w trudnych chwilach, a na koniec medytację emocji, którą do tej pory robiłam raczej w spokoju ducha i z lekką głową. Pierwszy raz zrobiłam ją w naprawdę w ciężkich emocjach i poczułam to wszystko w całym ciele. Dałam wybrzmieć tym emocjom, aż całe moje ciało zaczęło drżeć, na koniec popłynęły mi łzy i dopiero poczułam się wolna. Mówię Wam uważność to MAGIA. Dziękuję Aniu, że mi pokazałaś jak jej używać.”

A może Ty masz swoją historię o tym, jak uważność i życzliwość dla siebie Ci pomogły?

Będę super wdzięczna, jeśli podzielisz się nią ze mną pisząc do mnie na kontakt@uwaznamama.pl.

Co zrobić, jeśli jesteś dopiero na początku swojej drogi?

 

Jeśli medytacje są na początek dla Ciebie za długie, zacznij od mniejszych, drobnych gestów.

Ale zrób ze sobą umowę, obiecaj sobie, że chociaż raz dziennie zrobisz przynajmniej 1 rzecz dla siebie.

Albo ofiarujesz sobie przynajmniej 5 minut dziennie.

I sprawdź ze sobą na koniec dnia, czy wywiązałaś się z tej obietnicy danej samej sobie.

Jeśli nie, to zawsze zostaje Ci ta chwila zaraz przed snem.

A co, jeśli całkiem zapomnisz?

To następnego dnia, gdy sobie uświadomisz, że zapomniałaś, możesz spróbować to sobie po prostu wybaczyć. Zamiast skrytykować siebie, zamiast wchodzić w poczucie winy, że znów o siebie nie zadbałaś. Tak, to może być tak proste!

Piękno uważności polega na tym, że możesz rozpocząć dokładnie w tym momencie, w którym przerwałaś.

Tu, gdzie jesteś.

Z tym, z czym jesteś.

Każdego dnia jest TERAZ.

I każdego dnia możesz na nowo podjąć decyzję, czy dziś będziesz dla siebie dobra.

I tak budujesz sobie nawyk bycia dla siebie dobrą, przyzwyczajasz się do tego, że to Twoja nowa norma.

Budujesz nawyk wracania do tego, co tu i teraz.

Budujesz nawyk zwracania uwagi na to, co ważne.

I to wszystko sprawia, że każdego dnia robi się choć trochę lepiej. Zmiana może nie nastąpić od razu, ale stopniowo zakrada się więcej światła, więcej lekkości, więcej radości do Twojego życia. Zauważasz na początku drobne zmiany.

Aż w końcu, w którymś momencie, nagle uświadamiasz sobie, że to uczucie, które kiedyś towarzyszyło Ci tak często, gdzieś wyparowało. Albo że zareagowałaś w zupełnie inny sposób, niż dotychczas. I nawet jeśli wracają gorsze dni, nawet jeśli pojawia się kryzys (a one są i będą, nie da się ich uniknąć bo są częścią życia) to czujesz się dużo silniejsza i dużo lepiej przygotowana, aby sobie z nimi poradzić. I nie bolą tak mocno, jak kiedyś. I każde takie pozytywne doświadczenie wzmacnia Cię przed kolejnymi.

To co, spróbujesz? 

Zaproszenie na wirtualne spotkanie ze mną na żywo!

Jeśli chcesz wiedzieć, jak możesz zacząć przygodę z uważnością i jak być dla siebie bardziej życzliwą i wyrozumiałą, zapraszam Cię na mój najbliższy webinar: Jak 5 minut dziennie pomoże Ci odzyskać Twój wewnętrzny spokój i zadbać o swoje ciało, umysł i duszę bez poczucia winy? 

Czwartek, 22 października, o godzinie 21:00.

ZAPISY NA WEBINAR TUTAJ.

Serdecznie zapraszam!